Kiedy zdecydowaliśmy się na psa, od razu zaczęłam szukać hodowli. Z początku chciałam owczarka australijskiego, jednak stwierdziliśmy zgodnie, że póki co nie mamy warunków na większego psiaka i weźmiemy coś mniejszego. I mi i mojemu chłopakowi do gustu przypadły pembroczki. I tak też postanowiliśmy - razem z nami zamieszka iście królewski pies:) Pisałam z hodowcami, długo wybierałam aż w końcu stwierdziłam, że niedaleko pada jabłko od jabłoni i rozejrzę się po okolicy. I znalazłam hodowlę w tym samym mieście. W tym momencie mogę śmiało napisać, że to był mój najlepszy wybór. Nie dość, że hodowczyni jest bardzo pomocna, kompetentna i sympatyczna to jeszcze mam ją na miejscu!
Wsiadam w samochód, dziesięć minut drogi i jestem na miejscu. Dzięki temu swojego psiaka widziałam już dwa razy - w 3 tygodniu życia i w 5 tygodniu życia. Możliwe, że też dzięki moim odwiedzinom i mizianiu corgiszonowych klusek czas tak szybko pomknął:)
Wyprawka niemal skompletowana. Brakuje kilku niezbędnych rzeczy i kilku moich zachcianek, które nie są psu niezbędne:)
Oprócz legowiska kupiliśmy parę zabawek z biedronki na niszczycielskie szczenięce ząbki (nawet szkoda ich nie będzie), jedną szeleszczącą krówkę, piłeczkę pseudoażurową, kocyk a szarpak i rozjechaną gumową myszkę dostaliśmy w prezencie:)
A na dniach wykonamy zamówienie w KudłatyArt, ponieważ najbardziej do gustu przypadły nam ich obróżki i smycze, oraz u Miedzianki trzeba zamówić adresówkę. I póki co to tyle. Wciąż nie wiem jaką karmą karmić szczylka, w wyprawce dostaniemy od hodowczyni trochę karmy, na której do tej pory psiaki były. Później pomyślimy co i jak.
Uff, chyba tyle na dzisiaj:)
Już za momencik Astro będzie z nami!
Tymczasem kilka zdjęć pięciotygodniowego psiego szczęścia:
Uroczy maluch! Wytrwałości w czekaniu, ale teraz to już chyba z górki :D.
OdpowiedzUsuń